Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wyjmuje szpilki z włosów... myślał, — obwiązuje je czarnym jedwabnym szalem... Teraz bierze nóż i obiera banan; chrzęst owocu na równych, ostrych ząbkach... Usadawia się wygodnie...
Długo jeszcze nie spał, przysłuchiwał się, myślał i nieznacznie dla samego siebie usnął. Obudził się o świcie, o siódmej obudził śpiącą. Napili się razem kawy i rozstali się.
Tak się powtarzało jeszcze przez pięć dni. Przez ten czas rozmawiali ze sobą bardzo dużo i pomiędzy tymi dwojgiem ludzi zawiązała się szczera przyjaźń. Prosty stosunek, bez cienia odwiecznej walki dwóch płci, przechodził szybko w uczucia brata do siostry. Tak przynajmniej określał go sam Malecki. Był tak znużony miłością swoją do Aury, tak wyczerpany moralnie, że chyba nie byłby zdolny do nowego przywiązania, niepodobnego do przyjaźni lub braterskiej miłości. Dlatego stosunek ich był zupełnie swobodny, w niczem nigdy nie krępujący. Cieszył się z tego niewymownie i był w wybornym humorze. Doktór Belley był bardzo zadowolony ze swego pacjenta i pozwolił mu po paru dniach wstać
— Teraz — rzekł Anglik, — pan powinien jak najwięcej chodzić i używać rozrywek. A do tego ma pan doskonałą sposobność. Jest pan w Pekinie, gdzie znajdzie się sporo rzeczy do oglądania, tembardziej,