Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

paru dniami ją widzieli. Gdy Ibrahim przekonał się, że ukochanej nigdzie na zamku niema, posiwiał nagle i zamyślił się głęboko.
— Ta dziewka Ajszusz musiała ją zabić czarami swemi... Przywieźć ją tutaj! — rozkazał ponurym głosem.
Na trzeci dzień przybyła piękna Arabka z całą rodziną, wystrojona i szczęśliwa.
Zaledwie weszli na płyty dziedzińca pałacowego, schwycili ich niewolnicy, wrzucili do studni, a później, na rozkaz władcy, zalewać studnię zaczęli wapnem.
Ibrahim dał wolność niewolnikom, rozpuścił służbę, zburzył kaplicę Chrystusa i żył samotny w jednej z baszt, oddając się rozpaczy i rozmyślaniu nad zmarnowanem życiem. Pomagał ubogim, ułomnym i chorym, ratował ginące w pustyni karawany, kopał studnie w najniebezpieczniejszych miejscach, tępił dzikie krwiożercze zwierzęta, a ludność uważała go za „świętego“, nazywając go Sigi Ibrahim Akbar, lecz mułłowie, a nawet sam imam prawowiernych sprzeciwili się uznaniu Ibrahima za świętego, ponieważ modłów nie zanosił do Allaha i Jego Proroka.
Opowiadano sobie, iż nieraz w chwilach, gdy muezzini o wschodze lub zachodze słońca wykrzykiwali przeciągłemi, donośnemi głosami:
— La Illah Illa Allah u Mahomed Rassul Allah, Allah Akbar, — Sidi Ibrahim, stojąc na szczycie baszty, szeptał, zaciskając zęby i pięści:
— Nie jesteś potężny, Allahu, nie jesteś, gdyż nie mogłeś zwalczyć dumnego serca Delf i jej po-