Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nienie władcy, aby wyjść do wskazanej komnaty i z pokorą i biciem serca oczekiwać tu na jego przyjście i na chwilę skwarnych pieszczot i namiętnych, szalonych słów rycerza. Nagle donna Izabella pochyliła się do ucha Ibrahima i szepnęła:
— Ta mała brzydko tańczy! Nie może dobrze i zwinnie tańczyć, gdyż ma grube kostki i zbyt szerokie biodra...
— Ta piękna dziewczyna podoba mi się bardzo!.. odparł Maur, spuszczając oczy pod płonącym wzrokiem Hiszpanki. — Piękna jest...
— Cobyś mi dał, rycerzu, gdybym ja przed tobą zatańczyła! — spytała Izabella, dotykając piersią ramienia wojownika.
On zaś oblał się szkarłatem rumieńca i odpowiedział bez namysłu:
— Zażądaj, a wszystko dam ci!
— Dobrze! — odparła. — Nic innego nie żądam oprócz wysłania gońca do Aranjuezu z listem moim, w którym proszę, aby mi przysłano moją ulubioną duenję![1].
— Rozkazałaś! — zawołał Ibrahim. — Jutro o wschodzie słońca goniec z listem opuści zamek, a gnać będzie jak wicher. Teraz tańcz!

Donna Izabella z rodu dumnych hidalgów Padilla di Strega tańczyć zaczęła przed pogardzanymi Arabami. Wojownicy, a nawet nienawidzące ją tancerki, słudzy i niewolnicy nie mogli powstrzymać okrzyków zachwytu. Widzom się wydawało, że jakiś płomień miota się przed ich oczami, jakiś wir barw,

  1. Sługa, powiernica.