Strona:Antoni Lange - Róża polna.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych — nakazują przebaczyć Marji Magdalenie. Kto bez grzechu, niech pierwszy na nią rzuci kamieniem. Panie Sewerynie, podnieś kamień.
Oto, com chciał rzec, a nakoniec dodam słowo — niby cyniczne, ale mądre słowo Wespazjanowskie. Panowie, pieniądz nie ma zapachu, albo raczej wszelki pieniądz pachnie źle: tak poucza ekonomja nowoczesna. Do czego dąży ewolucja powszechna ustrojów nowożytnych? Do rzeczy ostatecznej: do zniesienia pieniędzy. Pieniądze umarłej — mówicie — pochodzą ze złego źródła; ale skąd pochodziły pieniądze, które ona zogniskowała u siebie? Pewno z również nieczystego źródła? Skąd pochodzą nasze własne dochody? Zbadajmy sumiennie... I tu raz jeszcze powiem: kto jest bez grzechu... Panowie, Wespazjan mówił: nie wąchajmy pieniędzy. Stawiam wniosek: nie odrzucajmy zapisu Leokadji Dunoyer.
— Brawo, brawo! — Grzmot oklasków, wobec których oklaski mowy Seweryna były szeptem.
Seweryn czuł, że entuzjazm był na sali większy. Dokoła niego robiła się pustka. Jeżeli miał zwolenników, to ich liczba ogromnie zmalała. Chciał jeszcze coś mówić, ale się zawahał i tylko poprosił o głosowanie.
Wniosek Seweryna upadł większością 73 głosów przeciw 7.
Rzecz osobliwa. Seweryn poczuł nagle tajemną ulgę, jak gdyby cieszył się z upadku własnego wniosku, choć zewnętrznie wydawało mu się, że właśnie pragnął zwycięstwa. Bądź jak bądź, mowa jego była majestatyczna i szlachetna.
— Nędzne dusze! — mówił do siebie. — Nikt mię nie zrozumiał. Mniejszość tylko miałem za sobą. Zawsze wysokie myśli są tłumom niedostępne. I tak zbyt wiele głosów było za mną... Gdyby nikt! Sam jeden przeciw wszystkim — to piękne!