Radżo! ja chcę zachować rodziny mej głowę.
Pomiędzy wszystkich istot formy jednodniowe
Mój pierworodny syn mi jest najdroższym.
Żona
Całem ciałem swem drżąca, woła pochylona:
„Na czerwoną boginię, o królu nad króle,
Najmłodszego ja syna kocham nazbyt czule.“
Naówczas Sunasepa wstaje i nie blednie,
I mówi: — „Widzę, śmierci mej błysło przedednie.
Mój ojciec mię opuszcza, matka zapomina.
Lecz zanim mię u słupa zwiąże dłoń bramina,
Pozwól mi jeszcze jeden przeżyć dzień na ziemi!
Radżo, jutro, gdy w morze lśniące skry złotemi,
Surya w promieniach wóz swój zatoczy wspaniały,
Będę gotowy!“
„Dobrze! rzecze król.
Cymbały
Grają. Powietrze dzwoni miednych kół turkotem,
Ze wszech stron słychać rżenie i krzyki. A potem
Cały tłum brzegiem rzeki uchodzi w galopie
I znika w mgły, i ognia, i kurzu potopie.
A młodzian, stojąc wobec siwych swych rodziców,
Spokojnem patrzał okiem na bladość ich liców,
A gdy ci stali niemi, on rzecze boleśnie:
— „Jam jest, jako liść dębu, co pada zawcześnie,
Co go burza wiosenna porywa w powietrze,
Zanim chłodny wiatr zimy na nicość go zetrze.
Żegnaj mi, matko moja! Żyjcie, bracia mili,
Niech Indra was od złego broni w każdej chwili
Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/46
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.