Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i kiedy nareszcie będziemy się mogli wybrać do Atlantydy?
Bo nie zapomniał on wysp Błogosławionych, i tylko, mimo tylu lat poszukiwań, nie mógł się dowiedzieć o ich położeniu.
Tymczasem do miasta Oski przybyła grupa stu kilkudziesięciu legjonistów pod dowództwem Perperny. Był to jeden z wygnańców rzymskich, który dotychczas przebywał na wyspie Sardynji; siedział długo bezczynny, aż go sława zwycięstw Sertorjusza ściągnęła do ziemi Luzów.
Kiedy Perperna w otoczeniu swych oficerów przybocznych wszedł do namiotu Sertorjusza, miał uśmiech przyjazny na twarzy nieco grubej, zmysłowej i pospolitej.
Srebrna łania, która leżała u nóg swego pana, powstała nagle i zaczęła się gościom przypatrywać gniewnem i nieufnem okiem. Ruszyła przeciw nim szybko, jakby chcąc im drogę zagrodzić, i zaczęła kwilić żałośnie.
Gdyby Sertorjusz rozumiał jej kwilenie, toby usłyszał: — to są źli ludzie, nie mów z nimi. — I rzucała się na nich, jakby mówiła im: — precz!
Ale jakieś zaćmienie przyszło na Sertorjusza. Dobroduszny uśmiech na szerokiej gębie Perperny złudził go tak, że z pełnem zaufaniem przyjął jego słowa.
— Sertorjuszu! — mówił Perperna — sława twoich zwycięstw dotarła do Sardynji. Żołnierze moi od wielu lat siedzą bezczynnie na tej wyspie, chyba tyle tylko wojują, co z kozicami w górach tamtejszych. Pragną