Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Rozdział V.
AZAIS POWRACA.

Bawiła mię ekspansywność tych istot, które, mówiąc nawiasem, nie robiły na mnie wcale wrażenia kobiet. Były to dla mnie jakieś kotki, łasice, wiewiórki, papużki — nie kobiety. Bardzo reservées, a zarazem niezmiernie gadatliwe i ciekawe.
Z drugiej strony — ponieważ kultura wszystko banalizuje, więc i one, przy całym swoim egzotycznym wyglądzie, miały pospolite imiona, jak Nelly, Daisy, Ketty. Berberyjka nosiła imię Jane, i tylko Indjanka zachowała jakby starożytny klejnot imię Sita. Ona też jedna wyznawała swoją rodową religję, gdy wszystkie pozostałe kobiety należały do jakiejś sekty amerykańskiej hyperewangelistów czy coś podobnego.
Jakoż wszystkie pochodziły z Ameryki i były obywatelkami U. S. Wszystkie się tam urodziły i ani Jane nigdy nie była w Berberji, ani Sita w Indjach. Rodzice ich już się tam przenieśli i tam się one wychowały. Poza angielskim nie znały żadnego języka.
Trzy panny — były to siostry przyrodnie — z jednego ojca i różnych matek. Ojciec tych panien, jak mi zaraz pierwszego dnia powiedziały, był to widocznie wielki urwis, który, korzystając z luźnych bardzo praw, dotyczących małżeństwa w Stanach Zjednoczonych, korzystał z tego w ten sposób, że się żenił np. w Stanie Michigan, poczem wyjeżdżał do Illinois albo do