Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

połowy były czarne. Wabił się Boks. Był to straszny leń, niebezpieczny dla młodych indyczek, których na folwarku było dwadzieścia kilka. Ze trzy sztuki chytrze zagryzł, a choć go obito, nic sobie z tego nie robił. Miał zato wielką pewność siebie — i w oczach jego znać było energję: była to szelma, która wykona wszystko, czego zapragnie bezwzględnie. Słowem — był to stwór mocnej woli.
Przeciwnie, miękki w usposobieniu, łagodny i pieściwy był Czuwaj, mieszaniec wyżła i kundla. Przywiązał się do mnie i z radością zawsze mię witał; towarzyszył mi w moich samotnych wycieczkach po lasach i polach — i zawsze mieliśmy sobie coś do powiedzenia.
Byłem mu wdzięczny za to uczucie, bo właśnie rozszedłem się, nieco przełamany w sobie, z pewną panną Wandą, która mię zapewniała, że kocha. Tak samo przedtem kochała mnie panna Marja.
Ach, wiem, że one mię kochały, ale każda z nich kochała mię jak „osobliwe zwierzę“, a Czuwaj jedyny kochał mnie jak człowieka.
Dwie suki, Diana i Maja — był to nabytek świeży: ktoś je przywiózł z Sybiru wraz z pewnym prześlicznym kwiatem, który się zowie narcyz syberyjski, albo rose de Noël, gdyż osobliwość jego polega na tem, że wykwita przepysznym, białym kielichem dopiero z pod śniegu, na Boże Narodzenie. Narcyz był dla pani, suki dla pana. Były to istoty bardzo dzikie — i przez tydzień czasu wcale ich nie spuszczano z łańcucha, aż się zwykły z otoczeniem.