Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomnieć żywot i śmierć Czuwaja, przeto zestąpimy z hymnu do prostej powieści.
Mieszkałem kiedyś w majątku Gończej, gdzie zajmowałem skromne stanowisko nauczyciela domowego dwóch baszybuzuków o łbach zakutych, a przytem nadzwyczajnych urwisów.
Właściciele Gończej byli to ludzie bardzo zamożni i nawet nieźli, ale papa zapewne też prochu nie wymyślił; matka zaś uważała się za osobę z lepszej sfery i swój związek z panem Tadeuszem traktowała jako mezaljans.
Gospodarstwo nie było zbyt porządnie prowadzone, gdyż zarówno pan jak i pani dziedziczka lubili się wysypiać do południa. Natomiast chętnie uprawiali rzeczy luksusowe — np. hodowali konie. W momencie, o którym mówię, mieli cztery klacze cugowe, zakupione na Węgrzech; z tych dwie były źrebne. Nadto osiem wypieszczonych wałachów. Poza tem była tam pewna ilość koni fornalskich.
Mówię tu głównie o zwierzętach, gdyż w owym czasie zaczęła już we mnie kiełkować mizantropja. Ludziom przypatrywałem się mało.
Bardzo mię interesowały psy, należące do dworu. Było ich czworo: dwa, które swobodnie krążyły sobie po świecie we dnie i w nocy — i dwie półdzikie, z Syberji sprowadzone, płowej barwy suki-wilczyce o pyskach ostrych i straszliwych zębach.
Z psów swobodnie krążących jeden był wielki brytan o szerści białej, zlekka błękitnej, przeplatanej dużemi garściami uwłosienia czarnego; łeb i szyja do