wiadowczej, Karpowiak, trafi do niego. W ciągu trzech, czterech dni sprawa będzie wyjaśniona. Karpowiak — to człowiek z talentem i na wyrywki zna wszystkich pracowników naszego zawodu.
Tymczasem mieszkańcy kamery Nr. 4 poszli do umywalni — t. j. do szeregu kranów, które się znajdowały w korytarzu — i tam porządkowali swą tualetę. Również i Baron to uczynił.
W niedługim czasie wszyscy wrócili — i jeszcze każdy się ładnie uczesał. Murzyn i Czerwoniec żałowali, że nie mają brzytew i nie mogą się ogolić; Leośka nie posiadał wcale zarostu, a Baron przemycił sobie w bochenku chleba pierwszorzędną gilletę, ale nikomu jej nie ustępował. Sam zwykle w nocy się golił, gdyż posiadanie brzytwy było w ratuszu zakazane.
Chwilowo jeszcze wszyscy legli na prycze, które zresztą doprowadzili do porządku; jeden, jako dyżurny celi, zamiótł izbę, a wkońcu Baron udał się do celi Nr. 12, gdzie „polityczni“ obiecali mu napisać podanie do prokuratora.
Inni wyszli na przechadzkę po korytarzu.
Karol został sam.
Zaczął się zastanawiać nad swoim losem. Jest oskarżony o złodziejstwo, o „kant“ ściślej biorąc — i, jak widać ze słów Barona — stało się to przez omyłkę.