Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uderzył Karola w izbie szczególny zapach: mieszanina potu ludzkiego, hawany, jockey - klubu i machory.
Na czterech kojkach leżało czterech drabów, którzy już nie spali — i właśnie pili herbatę. Jeden z nich, zwany „Baronem“, był ubrany bardzo elegancko i nosił jedwabny krawat ognisto-czerwony; zamiast słomianej poduszki miał wytworną, dobrze edredonem nabitą poduszkę w białej powłoczce i kołdrę w pierwszorzędnym gatunku, szafirową; całe jego łoże było obficie spryskane jockey - klubem; był to wcale przystojny, jasny szatyn, starannie ogolony — i palił wonne cygaro hawańskie.
Drugi gość tutejszy był to niewysoki grubas o twarzy kobiecej, w nieco brudnym kostjumie cyklisty, w krótkich popielatych rajtuzach i hindenburgach dokoła łydki; tak został aresztowany; nazywano go „Leośka“. Dwaj inni nosili zwykły strój miejski, dość przyzwoity; jeden z nich bardzo blady — zwany był dla niepoznaki „Czerwoniec“, drugi zaś, rudowłosy, nosił przezwisko „Murzyn“. Obaj kurzyli poślednią machorkę, t. zw. „antracyt“.
Jak się poźniej Karol dowiedział, była to arystokracja złodziejska.
Dwie prycze stały puste.
„Dziadźka“ więzienny wprowadził Karola do celi i rzekł:
— Tu będziesz siedział — a to twoja kojka — dodał, wskazując na jedną z pustych prycz. Karol ukłonił się grzecznie towarzystwu, na co „Baron“