Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I jabym zniknął jak płód niedojrzały
Dzieciom podobien, co świata nie znały.

Tam śpi spokojny, który tu rozpacza,
Tam odpoczną spracowani,
Tam z swych więzów wypętani
Już nie usłyszą głosu wyciągacza.
Tam niema oddzielnych stanów;
Słudzy są wolni od panów.

I po co nędzni to życie zaznali!
Na co jego ciężar znoszą?
Próżno ciągle o śmierć proszą,
Z ziemiby ją wygrzebali.
Grzebią z oczyma chciwemi
Jak za skarbem skrytym w ziemi,
I gdy ją przecie zobaczą,
Weseli nucą i skaczą.

I po co jam się urodził?
Mnie do koła Bóg ogrodził,
Łzami roszę pożywienie,
Skargi płyną jak strumienie
Okropność ściga mie wszędzie,
Czego się lękam?... przybędzie.
Wiecznie wzdycham za pokojem
A drżeć przeznaczeniem mojem!

VII.

Bojem jest życie człowieka,
Dniem najemników dzień jego pracy,
Jako niewolnik na spoczynek czeka,
A najemnik na dzień płacy,
Tak na mnie teraz padły złe miesiące,
I nocy smutkiem ciężące.
Do snu idąc czekam rana,
Że mi przecie ulgę wróci,
Że mi boleść moją skróci;