Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Kucharczyk - Z łąk i pól.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KIEDYŻ?

Kiedyż, ach, kiedyż, nadejdą te czasy,
I, że mieszczanin, pan w dworze, chłop w chacie
Złączą swe dłonie, bez względu na klasy,
W uścisk serdeczny i z tem słowem: Bracie!

Kiedyż ta miłość bratnia się roznieci
We wszystkich sercach polskiego narodu,
Iż będziem jako jednej matki dzieci
Z wiosk, fabryki, dworu i z ogrodu.

Jedna Ojczyzna, nasza matka święta,
Jedni wrogowie w życie nasze godzą,
Jedne znosimy niewolnicze pęta;
Czemuż jej dzieci wzajem sobie szkodzą?

Kiedyż, ach, kiedyż, o polski narodzie,
Walka, niezgoda w twem łonie ustanie,
Abyś pracował w miłości i zgodzie,
Na twej Ojczyzny przyszłe zmartwychwstanie!?