Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Być może, że wśród tego tysiącznego tłumu, trawionego pragnieniem zarobku, był tylko jeden człowiek, drżący do pięknej stolicy Saadien z tęsknotą i rozterką w duszy i sercu, a bez żadnego jasnego celu przed sobą. Był to Ras ben Hoggar.
Gdy dwaj przyjaciele zmieszali się z gromadą ludzi, Soff szepnął swemu towarzyszowi do ucha:
— No, już wielki czas, aby Abd stał się prawdziwym „abdem“![1]. Teraz ja wgramolę się na szkapę, a ty będziesz ją prowadził za uzdę i drogę torował w tłumie dla mnie, potężnego i znakomitego zaklinacza. Zaczynaj!
Ras otrząsnął się z ponurych, dręczących myśli i, skinąwszy głową, ujął konia za uzdę.
Właśnie doganiali gromadę pielgrzymów. Szli ze śpiewami i poprzedzającą ich orkiestrą, złożoną z drabów, zamaszyście bijących w bębny i dmących w drewniane, ogłuszające piszczałki.
— Rozstąpcie się, mumeni! — zaczął góral. — Oto ja, niegodny swego pana abd — niewolnik, oznajmiam wam — rozstąpcie się. Spójrzcie na wspaniałego sidi, siedzącego na koniu, którego prowadzę. To — Soff! Kto nie zna Soffa potężnego, Soffa — oblubieńca Allaha, Soffa — władcę jadowitych płaskogłowych „bham“ i śmierć zadających naja? To jest Soff — wielki pogromca dżinnów wężowej śmierci, Soff — Przyjaciel i Opiekun ludzkości, przewodników i poganiaczy karawan, pielgrzymów, przecinających bezludne, przez dżinnów opanowane pustkowia! Rozstąpcie się, mumeni, przed panem moim, potężnym pogromcą węży — sidi Soff.

Tłum zeszedł z drogi, z obawą patrząc na wiszące przy siodle koszyki, pełne jadowitych

  1. Abd — niewolnik.