Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zarządził pościg za trzecim. Wytropił go, bo ślady na świeżo osypanym plancie wskazały miejsce, gdzie zsunął się z niego i skrył w lesie. Zaczaił się w krzakach i tu go przyłapali kozacy.
Nie przeczuwałem, że przywołując lekarza i sanitarjuszów dla ofiar chytrze zmyślonego zapadnięcia się pieca, czyniłem to dla siebie. Wkrótce załatwiono się z wywichnięciem biodra, zrobiono opatrunek, i już leżałem, czekając na powrót Szuma i dając polecenia swoim pomocnikom, gdyż tegoż dnia lekarz miał mnie odwieźć do Charbina na kurację. Szum powrócił i złożył następujący raport.
— Umieściłem zaaresztowanych bandytów w baraku, posłałem już po chińskiego urzędnika i uprzedziłem go, aby zabrał ze sobą dobrego kata, ponieważ wszyscy nasi więźniowie mają grube karki. Byle jaki kat nie da im rady.
Tak skończyła się moja praca na Udzimi...
Już tu nie powróciłem więcej, gdyż, wyjechawszy do Charbina, przeleżałem w łóżku do dnia, gdy generał Kuropatkin rozpoczął wielką bitwę około Laojanu. Chodziłem wtedy o szczudle i ból dokuczał mi ciągle. Wspomnienia walki z chunchuzami około Ho-Linu długo dolegały mi w postaci reumatyzmu.
Przy pierwszej sposobności pojechałem do laboratorjum, gdzie, jak donosił mi mój pomocnik-inżynier, było bardzo dużo pracy. Sztab armji i kolej przysłały do zbadania kilka gatunków węgla, znalezionego przez Chińczyków w różnych obwodach Mandżurji. Pomagałem memu inżynierowi i młodszym chemikom w ich pracach, chociaż to mnie jeszcze męczyło. Bardzo interesowały mnie wiadomości z frontu. Pierwsze dni wielkiej bitwy