Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
BUNT.

— Nic nie wiecie, starosto, co się stało? — zawołał, wchodząc do mojej celi, aresztant kryminalny, wyznaczony do sprzątania oficyny więźniów politycznych. — Przyprowadzono dziś w nocy trzech nowych aresztantów i wpakowano ich do sali „Iwanów”. „Iwany” rzucili się na nich, jak to zawsze z nowymi czynią, aby ich zbić i obrabować. Dwóch pobili, a trzeci tak ich „urządził”, że teraz nikt prawie wstać nie może!

Gmach sądu wojskowego w Charbinie, gdzie zapadł wyrok na autora.

— A z nim co się stało? — spytałem, przypomniawszy sobie moją pierwszą „rozmowę“ więzienną z Mironowem.
— Siedzi sobie, gwiżdże i opowiada takie zabawne