Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skoro się prowadzi taki zyskowny proceder? Ryzyko jest konieczne! Pamiętajcie o tem, towarzysze! Tam na brzegach Kamczatki można żyć i dobrze zarobić. Przedzierajcie się tam! Śmiali, wytrzymali ludzie są tam bardzo potrzebni. Pamiętam, przybył do nas jeden zbieg z Sachalinu... Eh! może lepiej nie opowiadać... bo to już moja sprawa...
— Opowiadajcie, towarzyszu! Prosimy! — rozległy się głosy.
Zauważyłem, że Szczupak nagle zbladł i sposępniał.
— Dobrze — rzekł po chwili — Dobrze! Otóż przyjechał nie sam, lecz z młodą kobietą. Oboje na małej łódce przecięli morze i dotarli do nas... Śmiali byli to ludzie i mocni... Całe lato mężczyzna spędził z nami, strzelał wyśmienicie, w walce na noże nie było mu równego, lecz w jednej potyczce otrzymał postrzał i umarł. Kobieta rozpaczała długo, a jam ją pocieszał, jak umiałem. Później pokochałem ją i — pobraliśmy się. Razem pływaliśmy na wyprawy i nie było szczęśliwszego ode mnie człowieka. Słońce dla mnie nigdy nie zachodziło, miałem stale uśmiech na twarzy, a w sercu radość, co śpiewała mi pieśni... Dziękowałem Bogu za każdy nowy dzień mego życia!... Tak trwało trzy lata, do czasu, aż zjawił się w naszej wsi jakiś młody kupiec. Skupywał od nas całą zdobycz i woził ją do Władywostoku. Podobała mu się moja żona, lecz on też, widocznie, wkradł się do jej serca... Widziałem, gdy płynęliśmy morzem, że ukradkiem wzdychała a nawet płakała nocami... Gdy powróciliśmy do wsi, żona moja tegoż dnia znikła! Zrozumiałem wszystko i pobiegłem do kupca. Powiedziano mi, że wyjechał. Jednak przekonałem się, że jego parowiec stoi na kotwicy... Wywnioskowałem z tego, że uciekł z moją żoną końmi... Puściłem się za nim w pogoń i...