Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dalekiego Wschodu. Wtedy nasi wpływowi przyjaciele zaczęli robić starania, aby nas ulokować w fortecy władywostockiej, gdzie już odbywała swoją karę grupa członków miejscowej filji Komitetu Centralnego z bratem generała D. L. Horwatta, inżynierem W. L. Horwattem na czele.
Korespondencja między Charbinem a Petersburgiem trwała długo, denerwując nas i wyprowadzając z równowagi.
Był to marzec 1907 r. Nowakowskiemu i innym osądzonym na rok więzienia, pozostawało do dnia zwolnienia ze dwa tygodnie. Naturalnie, że im najmniej uśmiechała się podróż w wagonach aresztanckich do Władywostoku lub innego miasta.
Pewnego razu otrzymaliśmy wiadomość, że reakcyjny minister spraw wewnętrznych w Petersburgu, Durnowo, wydał rozkaz, aby wszystkich skazanych na więzienie w fortecy umieścić do końca terminu kary w więzieniach kryminalnych. Uczynił to dlatego, aby wrogowie rządu odczuli cały ciężar kary i przeszli piekło rosyjskiego więzienia kryminalnego.
Rozkaz ten był nieodwołalny. Byliśmy zrozpaczeni, gdyż z opowiadań i literatury rosyjskiej znaliśmy całą otchłań nędzy, w której żyją więźniowie kryminalni.
Jednak i ten przykry wypadek miał pewną komiczną stronę.
Zauważyłem, że po odczytaniu tej niepomyślnej wiadomości mój przyjaciel Nowakowski zaklął energicznie i zupełnie stracił na humorze.
— Idjota! idjota! — mruczał, chodząc całemi dniami z kąta w kąt celi.
— Kto jest idjotą? — zapytałem go wreszcie.
— Ja! — wypalił, zatrzymując się przede mną, gdym podniósł ku niemu zdumioną twarz.