Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dach rosyjskiego Dalekiego Wschodu i w laboratorjach we Władywostoku i Charbinie.
Całemi dniami i nocami pracowałem. W ciągu trzech pierwszych miesięcy napisałem i za pozwoleniem prokuratora Millera wysłałem do Warszawy do miesięcznika „Chemik Polski“ i do Petersburga — również do naukowych czasopism chemicznych — szereg artykułów z zakresu chemji węgla kamiennego, nafty i złota oraz chemiczno-technicznych badań różnych towarów wschodnio-azjatyckich.
Dużo czytałem w tym okresie życia, a między innemi uważnie przestudjowałem dwie książki znakomitego uczonego-samouka, N. A. Morozowa, który doszedł do wielkiej wiedzy, spędziwszy 24 lata w samotnej celi więzienia politycznego w Schlüsselburgu. Wyszedł z niego w roku 1905, niosąc pod pachą jedyną swoją majętność — trzy grube rękopisy. Były to książki: „Przyczynek do wyjaśnienia perjodyczności pierwiastków chemicznych“, „Astronomiczny podkład Apokalipsy“, oraz zbiór pełnych nadziei i promiennej radości życia wierszy.
Były to nader interesujące i porywające, zarówno z naukowego jak i z psychologicznego punktu widzenia, prace człowieka, całkowicie oderwanego od zgiełku życia i zagłębionego w swoich myślach i w jakiejś mistycznej, proroczej ekstazie.
Bardzo prędko zrozumiałem znaczenie samotności dla człowieka.
Mogę porównać teraz dwa rodzaje samotności, znanej mi z własnych przeżyć.
W roku 1920 spędziłem w zupełnej samotności cztery długie miesiące zimowe w lasach syberyjskich, ukrywając się przed bolszewikami i czając pod korzeniami złamanego przez burzę drzewa.