Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W Rosji właściwej żadnych złudzeń już nie żywiono, nie robiono sobie żadnych nadziei. Wojnę uważano za przegraną, pałano nienawiścią do rządu i do cara.
Szczególnie nienawidzono samego cara i jego obłudnej polityki.
Car oszukał swój „umiłowany“ naród, oszukał w sposób ohydny.
Po zatopieniu przez Japończyków całej floty rosyjskiej, przedstawiciele różnych grup i warstw społeczeństwa rosyjskiego zwrócili się do cara z podaniem, oskarżającem rząd i domagającem się parlamentu. Podanie to kończyło się słowami:... „Cesarzu, nie zwlekaj! W straszną godzinę klęski narodowej, odpowiedzialność Twoja przed Bogiem i Rosją jest wielka“!
Car obiecał wydać dekret o zwołaniu parlamentu, lecz, gdy namiętności w narodzie się uciszyły, zaczął zwlekać, a później, przy nowym wybuchu oburzenia, kiedy cały kraj samorzutnie pokrył się siecią różnych nielegalnych związków i partyj, zaproponował parlament o charakterze ciała doradczego, nie zaś prawodawczego. Jednocześnie wszędzie grasowała policja polityczna, a areszty, wygnania i kara śmierci stały się zjawiskami codziennemi.
Wreszcie z listów, nadsyłanych z Petersburga, dowiedziałem się, że jest planowany ogólny, na całą Rosję, strajk, jako znak protestu i żądania parlamentu. Miały stanąć koleje, okręty, fabryki, poczta, telegraf i wszystkie urzędy.
Zrozumiałem wtedy, że rewolucja, której narodziny widziałem na początku tego roku, już wybujała, więc pośpieszyłem zpowrotem do Charbina.
Strajk jednak złapał mnie w drodze, to też z wielkim trudem, 12 października, powróciłem do Mandżurji.