Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ PIERWSZY.
KRWAWA POWÓDŹ.

Już w drodze, przecinając znaczną część Syberji wschodniej, od granicy mandżurskiej do Bajkału, spostrzegłem wielkie zmiany w nastrojach ludności.
Jak już wspominałem, nastroje zmieniały się i wśród Rosjan, mieszkających w Mandżurji, i nawet w armji, lecz zmiany te nie wychodziły poza granice bezpodstawnych nadziei, lub głębokiego zwątpienia i zniechęcenia.
Gdy rozmawiałem w drodze z jadącymi z Rosji europejskiej pasażerami, zrozumiałem, że nasz telegram, z protestem przeciwko bezcelowemu przelewowi krwi, był słabem odbiciem nastrojów panujących w Rosji. O nich prawie nic nie wiedzieliśmy, będąc w sferze frontu, z jego kłamliwemi relacjami i siecią policji, filtrującej wszelkie niepożądane wiadomości, idące z Rosji. Przypomniałem sobie wtedy niezwykłe ożywienie nadziei wśród Rosjan w Mandżurji, gdy nieszczęśliwego, otoczonego intrygami generała Kuropatkina, po porażce pod Mukdenem, skąd wszystkie jego trzy armje rzuciły się do ucieczki, wreszcie odwołano do Petersburga, a na jego miejsce naznaczono starego generała N. P. Liniewicza, — nadziei, która tak wybuchowo rodzi się w duszy Rosjan i z szybkością błyskawicy, przy najmniejszem niepowodzeniu, umiera.