Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XX.


Gdybym chciał zamówić sobie pierścień, taki jak Masza, wybrałbym napis: »nic nie przechodzi«. Wierzę, że nic nie przechodzi bez śladu i że każdy krok ma znaczenie tak w tem, jak i w przyszłem życiu.
To co przeżyłem, nie przeszło bez pożytku. Moje wielkie nieszczęścia, moje cierpienia dotknęły serca obywateli; teraz nie nazywają mnie już małym zyskiem, nie wyśmiewają się ze mnie, i kiedy przechodzę przez rynek targowy, nie oblewają mnie już wodą. Przyzwyczaili się już do tego, że jestem robotnikiem i nie widzą nic dziwnego w tem, że ja, choć szlachcic, noszę wiadra z wodą i wstawiam szyby; przeciwnie, dają mi chętnie obstalunki, uważają mnie za najlepszego wyrobnika po Riedce, który chociaż już wyzdrowiał i chociaż po dawnemu maluje na rusztowaniach kopuły na dzwonnicach kościelnych, nie daje sobie już rady z robotnikami; ja teraz biegam zamiast niego po mieście i staram się o obstalunki, umawiam się z czeladnikami i wypłacam im należność, pożyczam pieniądze na wysokie procenty. I teraz rozumiem, że można nieraz dla małego obstalunku przez trzy dni biegać po mieście i szukać robotników. Są ze mną bardzo grzeczni, mówią do mnie »wy«, i w domach, w których pracuję, częstują mnie herbatą i zapytują, czy nie chcę jeść obiadu. Dzieci przychodzą często i smutnie a z ciekawością spoglądają na mnie.
Pewnego razu pracowałem w ogrodzie gubernatora, malowałem altanę. Gubernator, spacerując po alejach, zaszedł do altany, a nie mając nic lepszego do roboty, zaczął rozmawiać ze mną, a ja przypomniałem mu, jak w swoim czasie wzywał mnie do siebie. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, potem ułożył usta w formie litery »o« i rzekł: