Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i rzekł z uśmiechem pokazując swe białe, mocne, furmańskie zęby:
— Otóż i on, otóż i on! Bardzo się cieszę, widząc cię, panie malarzu! Masza wszystko mi opowiedziała, wyśpiewała przed chwilą cały panegiryk na cześć pana. Rozumiem pana doskonale i pochwalam pana — mówił dalej, biorąc mnie pod rękę.
— O ileż jest rozsądniej i uczciwiej być porządnym wyrobnikiem, niż po biurach marnować papier i nosić na głowie gwiazdkę. Ja sam pracowałem w Belgii, potem służyłem przez dwa lata jako maszynista...
Ubrany był w krótką marynarkę i obuty po domowemu w pantofle, chodził jak podagryk, kołysząc się zlekka i zacierając ręce. Nucąc coś pod nosem, cieszył się, że nareszcie wrócił do domu.
— Nie ulega wątpliwości — mówił do mnie podczas kolacyi — jesteście wszyscy miłymi i sympatycznymi ludźmi, ale dlaczego to u was, panowie, jak tylko się weźmiecie do pracy fizycznej, lub też zaczynacie zbawiać włościan, wszystko to ostatecznie kończy się na sekciarstwie? Czyż pan nie jesteś sekciarzem? Przecież pan wcale wódki nie pije. Cóż to jest innego, jak sekciarstwo?
Chcąc go zadowolnić, napiłem się wódki. Wypiłem i wina. Próbowaliśmy serów, kiełbas, pasztetów i najrozmaitszych przekąsek, które ze sobą przywiózł inżynier, jakoteż i win, które nadeszły podczas jego nieobecności. Wina te były znakomite. Nie wiem dlaczego inżynier dostawał z zagranicy wina i cygara bez opłaty cła; kawior i jesiotra przysyłał mu ktoś w prezencie, za mieszkanie nie płacił, gdyż gospodarz domu dostawiał na linię naftę, i wogóle tak ojciec, jak i córka robili na mnie wrażenie, jak gdyby wszystko najlepsze w świecie było na ich usługi i jakby wszystko dostawali od kogoś w darze.