Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zjadł cukierki, wszystkie, jeden po drugim i próżny koszyczek schował do kufra.
— Jednak, dosyć figlów — rzekł. — Inwalid musi iść baj-baj.
Wyjął z trok swój bucharski szlafrok i poduszkę, położył się i przykrył szlafrokiem.
— Dobranoc, gołąbko! — rzekł cicho i westchnął tak, jak gdyby go całe ciało bolało.
Wkrótce dało się słyszeć chrapanie. Nie krępując się już nikim, położyła się również i wkrótce usnęła.
Kiedy nazajutrz rano jechała w swojem rodzinnem mieście z foksalu do domu, ulice wydały jej się pustemi, bezludnemi, śnieg szarym, a domy maleńkimi, jak gdyby je kto spłaszczył. Spotkała procesyę: nieśli z chorągwiami nieboszczyka w otwartej trumnie.
»Mówią, że spotkanie nieboszczyka to jest dobry znak« — pomyślała Julia Siergiejewna.
Na oknach domu, w którym umarła Nina Teodorówna, ponalepiane były białe kartki.
Z bijącem sercem wjechała na swoje podwórze i zadzwoniła u drzwi. Otworzyła jej nieznajoma pokojówka, tęga, zaspana, w ciepłym, watowanym kaftanie. Idąc po schodach, Julia przypomniała sobie, jak na tem samem miejscu oświadczył jej się Łaptiew, ale teraz schody były brudne, niemyte. Na górze, w zimnym korytarzu czekali chorzy w futrach. I niewiadomo dlaczego serce jej mocno biło, ledwo szła, tak była wzruszoną.
Doktór był jeszcze tęższy, niż dawniej, czerwony jak cegła, z potarganymi włosami, pił herbatę. Zobaczywszy córkę, ucieszył się bardzo, rozpłakał się nawet, pomyślała, że w życiu tego starca jedyną jest pociechą, rozczulona, objęła go mocno i powiedziała, że długo, aż do Wielkanocy mieszkać u niego będzie. Przebrała się w swoim pokoju, potem przeszła do jadalnego, żeby razem z nim wypić herbatę. Chodził z kąta w kąt, wsu-