Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Chołoniewski - Nieśmiertelni - 1898.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie i z olbrzymim zapałem. Czasami uczestnicy zebrania usiłują przerwać ten rozhukany potok wymowy oklaskami, bitemi po pierwszej lepszej kropce. Nie udaje się to jednak, gdy nastrój chwili jest wyjątkowo uroczysty i Kostecki wyciąga z zanadrza swój drugi toast, kończący się znaną już wszystkim litanją na cześć Polki. Głos jego brzmi wówczas jak trąba archanioła i nie jest w stanie zgłuszyć go nawet „tusz“ orkiestry, ulokowanej na galeryi. Trzeci rodzaj toastu bywa wygłaszany wierszem i nazajutrz ukazuje się w Gazecie Narodowej. Po bankietach zażywa Kostecki stale sody. Wiersze jego posiadają osobny charakter. Nastrojone zawsze na wysoki dyapazon patryotyczny i owiane duchem starych tradycyi, posiadają energiczny męski tenor i zdają się przypominać dźwiękiem chrzęst skrzydeł husarskich. W karyerze literackiej ma Kostecki jedno bardzo egzotyczne uznanie: na konkursie wszechświatowym w Madrycie w r. 1881 otrzymał złoty medal za polski wiersz na cześć Calderona de la Barca. Medal ten oszacowano w bankach na 300 złr. Żyje wyłącznie Gazetą i trzyma ją swoimi barkami jak kamienny filar sklepienie. Pisze ciągle jeszcze gęsiem piórem.