Strona:Anna Zahorska - Trucizny.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O czwartej jedziemy dalej, — rzekł Smarczek mocno zadowolony ze siebie.
— Dobrze, będę o czwartej na dworcu, a teraz pójdę ze znajomym, którego spotkałem, — rzekł Wasilewicz i odszedł z Oświackim. Skrzeżetowicz stał i patrzył za nim mocno zafrasowany. Przeczuwał, że wiec poselski nie wpłynął na Wasilewicza propagandowo. Czekała go alternatywa: iść za Wasilewiczem lub Hromadą. Po chłopsku, atawistycznie skrobał się w głowę i wzdychał, aż Smarczek pociągnął go do restauracji.