Strona:Anna Zahorska - Trucizny.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pisz w duszę na zawsze wyrzut i rozdwojenie. Będziesz-że szczęśliwa, patrząc na jego upadek?
— To nie będzie upadek.
— Tak ci się zdaje. Idź, siostro nieszczęśliwa, pomyśl o drogach, wiodących ciebie na zatracenie. Jeżeli jeszcze zawrócisz, przyjdź do mnie, bym ci pomogła dźwigać rozbicie twoje. O, małe serce, pojmujące radość. jedynie w nasyceniu, nie znające boskiego upojenia wyrzeczeń.
— Nie wszyscy mogą być fanatycznymi ascetami, mruknęła panna Antonina.
Ale księżniczka, zmęczona rozmową i zgnębiona widokiem jałowości ducha, zrobiła znak, że audjencja skończona. Podała pannie Antoninie rękę.
Gdy panna Antonina wyszła, pielęgniarka w białym fartuchu pośpieszyła do pokoju chorej. Miała w jednej ręce przygotowaną szpryckę do zastrzyknięcia morfiny, w drugiej zaś — eter i watę.
Zostawiła za sobą drzwi otwarte. Panna Antonina zatrzymała się przez ciekawość.
Przez drzwi słychać było jęki nieopisanej męczarni. Pielęgniarka rozmawiała z przejęciem i sympatją:
— Księżniczko, proszę się zlitować nad sobą. Proszę pozwolić na zastrzyk. Jeden jeszcze przed wieczorem... Poco cierpieć tak strasznie?
— Droga pani, czemu pani chce, abym się zrzekła próby, którą zesłał na mnie mój Zbawca? — odpowiedziała księżniczka przerywanym głosem, — jeżeli posłano mi cierpienie, jakże mogę się od tej łaski oczyszczającej usuwać? Może ona mi stokroć gorsze męki czyśćcowe skraca?
— Księżniczka bez żadnego czyśćca pójdzie do nieba.