Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bnej ramce i krótką będzie opowieść moja — zdążę przez noc z robotą.
Noc cicha i bezpieczna... Oto jeszcze tę długą noc z tobą samotny spędzę — z tobą, bracie umarły... Będę składał literę do litery i odczytywać będę na wspak na czcionkach słowo za słowem.
I kto wie?
Może z łez wspomnienia, z żalu myśli mojej...
Może z tej ciszy nocnej... Kto wie?...
...Powstanie może i zjawi się przede mną twój własny cień — przyjdzie z niewiadomego świata — stanie cichy i smętny i w oczy mi spojrzy i postoi przez chwilę i pożegna i potem się rozwieje....


∗             ∗

Trzeba zaznaczyć. Jutro bić będziesz arkusz po arkuszu i zakipi robota w tej naszej kuźnicy podziemnej. Pójdzie w ruch maszyna cicho, sprawnie — zaszeleści papier i z godziny na godzinę wciąż będzie dźwigać się ku górze stos zadrukowanych arkuszy...
I pójdzie twój numer w świat swojemi drogami zwykłemi. Rozchwytają go ludzie hen po polskiej ziemi i łzę nad tobą uronią, łzę męską, łzę, w której siła jest i przysięga...
Pójdzie twój numer w świat szeroki, będą go podawali jedni drugim, wciąż dalej i dalej, aż z ręki zajdzie pomięty świstek do ludzi nowych, niedostępnych. Poniesie go traf i przypadek i wiatr go podrzuci i na drodze go znajdzie i podejmie człek niewiadomy...