Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nie lepiej ci było... Nie lepiej ci było dzień ten obaczyć, oczy jasnością ucieszyć, powietrzem odetchnąć wolnem?
Właśnie jak to marzyłeś sobie w godzinę wieczorną, kiedy duszno ci było w podziemiu. Powiadałeś, skarżąc się:
„Okropna to rzecz przez całe życie się oglądać i przez całe życie się ukrywać, nigdy głosu ze siebie wydobyć — okropna rzecz — a i wstyd“...
Płynęliśmy długo trudną przeprawą-sił nie starczyło i głębia ciągnęła w siebie. A przecie przeparliśmy i oto brzeg, oto już brzeg widać! A ty na dnie...
I jakże ja na ten jasny brzeg — bez ciebie?..


∗             ∗

Pamiętasz?
Nasze dyskusje studenckie i długie referaty i kłótnie i stronnictwa i zrywanie stosunków i nawiązywanie stosunków i grupy i kółka i programy, programy, programy...
I tę sławę naszą obnoszoną po wszystkich czwartakach Warszawy? I tę dumę naszą?
Któż i kiedy, jak i Napoleon był pewniejszy, że włada losami świata, niż my obydwaj w owym czasie?
Kiedy nas wyrzucano z uniwersytetu, powiedzieliśmy sobie: do wyższych przeznaczeń gotują nas losy!
A kiedy nas obydwóch zamknęli za kratą mówiliśmy: bądźmy mężni, świat patrzy na nas!
A kiedy nas puścili po paru miesiącach, wstydziliśmy się tego, jak zbrodni...