Strona:Andrzej Strug - Portret.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do poznania źle odbitą podobizną zmarłej. To wszystko. I jeszcze kilka ćwiartek zapisanych jego własną ręką. Czytał:



Leży przede mną na stole jej podarunek, mała pamiątka, którą sobie wyprosiłem. Już jest moim, już ze mną pozostanie ten mały dar.
Śmiała się ze mnie, nie dawała i pytała: — Na co cO Nie umiałem odpowiedzieć. Prosiłem, błagałem. Płakałbym, gdyby odmówiła.
Sam nie wiedziałem, jak się zrodziło to zachcenie. Nie wiedziałem tego i w godzinie pożegnania, owego dnia, kiedym się wstydził moich łez, które mnie dusiły za serce.
Teraz wiem i cieszę się moim skarbem. Dopiero teraz, kiedy ona już daleko. Teraz — kiedy uwierzyłem, że już nigdy...



Była i dla niej cenną ta drobna rzecz — kiedyś, jeszcze niedawno. Jeden jedyny ten nabój został jej W broni, która jej nie opuszczała nigdy. Resztę odebrali jej przemocą, pawykradali ludzie blizcy, którzy pragnęli, żeby żyła. Ten jeden ostatni ładunek zachowała w tajemnicy, w ukrytym zakątku. Jego pieściła myślą, on ją koił, uspokaja!, on jej mówił: — Przecie ja ci jeszcze zostałem, przecież ja czekam cierpliwie.
W godzinie, kiedy złe myśli, zbierane w ciągu tygodni, przygniotą duszę całym ciężarem, kiedy natrą całą swoją siłą, wydobywała go w tajemnicy, w cichą noc, Kładła go na dłoni i patrzyła długo.
Pytała cichym szeptem: Czy dasz mi nicość i od-