Strona:Andrzej Strug - Portret.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

góły. Zresztą, jeżeli chcesz — rozwiódł się z żoną dostał pierwszą nagrodę 125 rubli na konkursie „Pszczoły“, wygrał w lipcu na loterji Pogotowia w ogrodzie Saskim żywą świnię — ale i to wszystko nie przepchało cygarniczki.
— Maluje dużo?
— Maluje dużo, wystawia, sprzedaje, stworzył nawet własną szkołę, ale cóż, kiedy ta cygarniczka...
— A Koturn?
— Kolega Mielczyk wciąż jeszcze nie znalazł i wciąż jeszcze szuka.
— Czego?
— Zapominasz o przyjaciołach. Czegóż moze poszukiwać Koturn?
— No, dalej tam! Co za kawały, nic nie wiem — chyba coś nowego?
— Nie, tosamo, Mielczyk jest fanatykiem. Ale żeby w Polsce tak trudno było o idealną stopę kobiecą...
— Aha! Jak to, wciąż tosamo i jeszcze nic? Czegóż on u djabła chce? Każdy rzeźbiarz znajdzie wszystko, czego mu tylko potrzeba. A jak nie znajdzie, niech wymyśli. Od tego jest sztuka...
— Nie rozumiem idei Koturna. Jaki tam z niego rzeźbiarz! Ale własnemi oczami zobaczyć tę idealną, wymarzoną stopę kobiecą, no, powiedzmy całą nogę. Rzucić okiem, niechby tam wreszcie ucałować. A to znaczy uwierzyc w cud, ująć w rękę swoją chimerę. Mówisz, że w Polsce są piękne nóżki — może to i prawda, samemu zdarzało mi się to i owo sprawdzić, ale ja nie bardzom przebierny, bo ja się tylko pusz-