Strona:Andrzej Strug - Pieniądz T. 1.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cić w przepaść zuchwałe gniazdo człowieka. Chaos chmur przewalał się przed oknami. Na mgnienie oka odsłaniał się lodowiec, jakaś skalista czarna grań, ułamek przepaści — i ginęło wszystko, jak w dymie, w otchłani gęstej mgły. Weranda, wnętrze pełne kwiatów, kobierców, wytwornych mebli, dzieł sztuki, zdawało się płynąć kędyś w chmurach, porwane wichrem.
Z pod przymkniętych powiek Jenny zaczęły spływać łzy. Zatrzęsła się w łkaniu. Z jękiem wśród płaczu wymawiała jego imię, powtarzając je bez przerwy, uporczywie, nieprzytomnie. Rozlegał się jej głos po wielkiej, oszklonej komnacie. Rwało się to imię w łkaniu, dobywało się z głębi piersi z coraz większym trudem i bólem.
— Matterhorn... Matterhorn!...
Mistress Brigs, zajęta czytaniem pism feministycznych w swoim gabinecie, oddalonym długim korytarzem, dosłyszawszy w cichym, jakby wymarłym domu podejrzany odgłos, zmarszczyła potężne, czarne brwi i skradając się po miękkich dywanach korytarza, stanęła przed zamkniętemi drzwiami głównego salonu. Gotowa każdej chwili zastukać i wejść z uprzejmym uśmiechem, gotowa każdej chwili uskoczyć i skryć się w korytarzu, nadsłuchiwała.
Przebiegła i subtelna kobieta chwytała najlżejszy odgłos i wartowała cierpliwie, naradzając się z sobą, co czynić i czy należy już wogóle coś czynić, jak wejść i zaprzątnąć czemkolwiek Jenny, czy pozostawić ją narazie samej