Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dniu, choć w żadnej partji nie byłem. Patrzaj tam naprzeciwko, widzisz? Sklep zamknięty. Ja ten interes dawno znam. Nie umiał facet prowadzić i stracił. Póki miał po matce pieniądze to szło i szło. Potym zaczęło utykać, potym latał za pieniędzmi po żydach, na lichwę pożyczał, ale sklep był otwarty — towar na półkach był — ludzi przychodziło zawsze jeszcze trochę. Wreszcie nastał dzień, że się urwało i patrzę wczoraj rano — sklep zamknięty. Każda rzecz ma swoją przyczynę. Każda rzecz się kiedyś zaczyna i kiedyś się kończy. Jak się nie wygrywa, to się przegrywa, a im prędzej tym lepiej. Tyś młody to jeszcze doczekasz lepszych czasów, a tymczasem i to twoje szczęście, żeś wyszedł cało...
Jak mógł, pocieszał go stary wuj i starał się go wyprawić do domu. Ale Weszycki rozumował, że jeżeli jest źle, to tymbardziej przyda się i bomba i pieniądze. Wybadywał tedy starego, czy też on mu nie może podać drogi, albo choć jakiegoś śladu do pozostałych ludzi partyjnych.
— Nie chciałoby mi się ciebie, chłopcze, gubić, ale jak już chcesz koniecznie, to dostaćby się można, W sklepie się o wszystkiem można dowiedzieć, bo ludzie sami donoszą. Ale po pierwsze: wszystkich partyjnych to jest ludzi, jak się patrzy, com ich znał, już powybierali. A po drugie, ci, co jeszcze są, to oni po prawdzie niewiele wiedzą, choć niby do czegoś należą, a po trzecie — dużo jest łajdactwa po rewolucji. Możesz trafić, gdzie nie zechcesz, więc zawsze trzymaj się, a pilnuj się z każdym.