Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rze, rzeźnicy piekarze i t. d. wypłacali mu małe sumy w oznaczonych terminach.
— Idź do niego — ten djabelski syn wszystko potrafi. On jest z partji — ten cię nie wyda.
Grzecznie poproszony drab wziął papier, zażądał sześciu groszy za przeczytanie, a kiedy chłopak powiedział, że nie ma, już mu chciał oddać papier z powrotem, kiedy rzuciwszy okiem na jeden ustęp — zagłębił się w czytaniu. Czytał długo i z wielkim zainteresowaniem. Poczym zapalił papierosa, papier schował do kieszeni i oddalił się spokojnie.
— Proszę cię, oddaj mi mój papier, on mi jest bardzo potrzebny.
— Wynoś się, szczeniaku, pókiś cały...
A kiedy chłopak zaczął głośno lamentować i czepiać się przywłaszczyciela, drab ujął go dwoma palcami za ucho i pociągnął, aż mu coś trzasło w głowie. Chłopiec zalał się łzami i uciekł, wrzeszcząc.

Wieczorem tego dnia w oficynie pewnego domu na Ś-to Jerskiej odbywała się sesja tygodniowa „Komitetu Ręki Sprawiedliwości“. Każdy z przybyłych członków zdawał sprawę ze swoich czynności. „Drut“ skarżył się, że nic nie mógł zebrać ze swojego rewiru, bo handlarze zrobili strajk i oświadczyli, że rewolucja się skończyła, to oni płacić nie będą. „Igła“ zdał rachunek z jedenastu wizyt u bogatych ludzi, co wyniosło wszystkiego 8 rubli.
Pocoś brał? Trzeba było nie brać i zrobić tylko taką minę i zabierać się do odchodzenia. Tak