Strona:Andrzej Strug-Pokolenie Marka Świdy.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poń, reporter szantażysta, wykolejeniec, co się czepia każdego i wszystkiego, alfons i stręczyciel, nabieracz, ordynarny złodziejaszek, przy którym stu marek nie można zostawić na stole, taki, co to w garderobie zawsze się omyli i bierze lepsze palto, lepszy kapelusz i nowe kalosze. Szui możesz publicznie napluć w oczy, wykopać go ze schodów, a wróci, jakby nigdy nic. Takiemu pokaż jednego dolara i możesz mu kazać aportować, jak psu, taki na obstalunek byle opoja będzie ci pływać po podłodze, na brzuchu, żeby doczołgać się w drugi kąt pokoju do zmiętoszonego papierka i wziąć go zębami... Zaś co do kanalji, to jest tego parę gatunków i sporo stopni, ale każda przedstawia pewną wybitną wartość. Albo talent, albo spryt, albo węch, a przedewszystkiem charakter. Kanalja ma cnoty bojowe: ryzyko aż do kryminału, zapał, wytrwałość. Kanalja jest twórcza...
— Marjanku, czemuż nie jesteś kanalją? Ty biedaku...
— Nie jestem, bo mam cel ogólniejszy, idealny, a nietylko własny. Oto zasadnicza różnica. Bo nie pozwalam sobie na wszystko, byle dopiąć celu. Bo na każdym kroku muszę się miarkować i często cofać. Kanalja idzie na całego i dlatego w walce o byt góruje nad takimi, jak ja. Na całej kuli ziemskiej w interesach króluje kanalja i ludzie mojego pokroju muszą z nią żyć w pewnym kompromisie, jeżeli nie chcą być wyrzuceni poza nawias. Kanalja jest uzbrojona od stóp do głowy i po same zęby, a ja przestrzegam, że tak powiem, haaskich paragrafów i ani gazów tru-