Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.

N

Niek ino słuhajom — prosem barz pięknie —
Drzewiéń to my do kościoła mieli straśnie daleko, to my sie do niego hodzić nie naucyli i hodziélimy ràz kielka càs.
Kie ci gdzie Bócko nagodził, toz to trza było ś nim iść do Càrnego Donajca, abo ka inyndyj, cýby go jako nie okrzcić — haj.
Toz to był na Buńdowkak taki hłop, co sićkie dzieci krzcił, ino se case kumoske zmiénił — haj.
Śniegi były straśne w zimie. Przýseł, wzion dziecko, wpakowàł do torby zarucił na ramię i przýpasał po pod rękę frombijami. Juźci jemu było ciepło — haj.
Jaze raz mu sie tak trafiéło, co go pote zruciéli z tego urzędu i nie on juz pote dzieci nosiéł i krzciéł.
Tak zrobiéł: