Przejdź do zawartości

Strona:Anatole France - Wyspa Pingwinów.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pozwól, świątobliwy mąż Maël nie ma jak ty, mój błogosławiony, wiedzy wrodzonej. On mnie nie widzi. Jest to starzec, kalectwami obarczony. Jest nawpół głuchy i prawie ślepy. Jesteś dlań zbyt surowym. Przyznaję jednak, że położenie jest kłopotliwe.
— Na szczęście jest to kłopot przejściowy — rzekł święty Ireneusz. — Pingwiny są ochrzczone, ich jaja jednak nie są ochrzczone i zło ograniczy się do obecnego pokolenia.
— Nie mów tak, synu mój Ireneuszu — rzekł Pan. — Reguły, ustanawiane na ziemi przez fizyków, znoszą wyjątki, bo nie są doskonałe i nie stosują się ściśle do przyrody. Ale reguły, które ja ustanawiam, są doskonałe i żadnych wyjątków nie mają. Trzeba zadecydować o losie ochrzczonych pingwinów, nie przekraczając boskiego prawa i zgodnie z dziesięcioma przykazaniami jako też z przykazaniami mego Kościoła.
— Panie — rzekł święty Grzegorz z Naziancy — daj im duszę nieśmiertelną.
— Niestety! Cóżby uczynili z nią, Panie? — westchnął Lactancjusz. — Nie mają harmonijnego głosu, by śpiewać chwałę twoją. Nie umieliby obchodzić świętych tajni.
— Bezwątpienia — rzekł święty Augustyn — nie będą obserwować praw boskich.
— Nie będą mogli — rzekł Pan.
— Nie będą mogli — powtórzył święty Augustyn.
— I jeśli w mądrości swej, Panie, dasz im duszę nieśmiertelną, będą wiekuiście płonąć