Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oto dalsza twa droga — rzekł. — Żegnaj.
— O, nie żegnaj mnie panie — odparł Jantarek — lecz pozostaw mi nadzieję ujrzenia cię jeszcze. Życie me należy do ciebie i życiem całem pragnąłbym odwdzięczyć ci się za dobrodziejstwo, które mi wyświadczyłeś.
Na co król Mikrus odpowiedział:
— Wierz mi, że wyzwoliłem cię z więzienia nie dla ciebie samego. I lepiej będzie, jeżeli nie spotkamy się więcej, gdyż zaprawdę nie moglibyśmy żyć w przyjaźni.
— Nie sądziłem, że wyzwolenie me sprawi mi tyle cierpienia. A jednak tak jest. Żegnaj mi waszmość — odparł Jantarek z powagą i prostotą.
— Szczęśliwej drogi! — krzyknął za nim szorstko król Mikrus.
Schody podziemne zawiodły Jantarka aż ku opuszczonej kopalni, oddalonej od zamku Żyznych Pól zaledwie o milę drogi.
Król Mikrus skierował się ku swemu państwu, mrucząc:
— Zaiste, młodzieniaszek ten nie posiada ani bogactw, ani wiedzy Krasnoludków. Nie wiem zaprawdę, za co go kocha Zazulka, chyba może za jego młodość, piękność, wierność i odwagę.
I uśmiechał się pod wąsem, jak uśmiechają się ludzie, którym udało się wypłatać komuś doskonałego figla. Przechodząc koło domku Zazulki, wsunął wielką swą głowę przez okienko, tak jak przed kilku godzinami wsunął ją w otwór szklanego leja i dojrzawszy Zazulkę, pochyloną nad krosnami i zajętą wyszywaniem srebrnych kwiatów na przejrzystej zasłonie, zawołał:
— Raduj się, Zazulko!
— Daj ci Boże, maleńki królu Mikrusie — odpowiedziała Zazulka — byś nigdy nadaremnie nie pragnął niczego i byś nigdy niczego nie żałował!
Może król Mikrus byłby i miał czego pragnąć, ale