Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Byli już daleko od mostu, kiedy Zazulka odwróciła się i spostrzegła na ramieniu „Pani bez głowy“ białą gołąbkę.
Szli dalej, nie zatrzymując się ani na chwilę.
— Tak mi się chce pić — powiedziała nagle Zazulka.
— I mnie także — ale rzeka została daleko za nami, a przed nami niema ani strumienia ani wodotrysku nawet.
— Słońce tak tu mocno grzeje, że z pewnością wszystką wodę z ziemi wypiło. Cóż teraz poczniemy, braciszku?
Dzieci bezradnie rozglądały się dokoła, gdy nagle dojrzały wieśniaczkę, z koszem owoców na ramieniu.
— To wiśnie! — wykrzyknął Jantarek. — Jaka szkoda, że nie wzięłem pieniędzy ze sobą.
— Ja mam pieniądze! — zawołała Zazulka. Śpiesznie wyjęła z kieszonki sakiewkę, w której błyszczało pięć monet złotych.
— Czy moglibyście mi dać tyle wiśni, ile się zmieści w mojej sukience, moja matko? — zwróciła się do wieśniaczki, unosząc obu rączkami brzeg swej sukienki.
Wieśniaczka rzuciła jej kilka garści wisien. Zazulka przytrzymała jedną rączką sukienkę, a drugą podała wieśniaczce monetę złotą, pytając:
— Czy nie będziecie mieli za mało, moja matko?
Wieśniaczka chwyciła złoty krążek, którego wartość przewyższała kilkakrotnie nietylko wszystkie wiśnie, ale i drzewo i grunt, na którym rosło. Wsunąwszy pieniądz do kieszeni, rzekła przebiegle.
— Zdałoby się więcej, jasna panienko, ale ja się tam o to nie przymawiam.
— Gdybyście jeszcze nasypali wiśni do kapelusza mego brata, to dostalibyście drugi taki pieniążek.
Wieśniaczka nie miała nic przeciwko temu. Dała dzieciom jeszcze garstkę wiśni i olśniona niespodziewa-