Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rzeczywiście, widnokrąg otaczał dzieci olbrzymiem kołem; osią jego była wieża zamkowa.
— Stoimy w samym środku świata, ha! ha! ha! — śmiał się serdecznie Jantarek.
Dzieci zadumały się na chwilę.
— To źle, że świat jest taki duży — rzekła Zazulka. Możnaby zabłądzić i na zawsze stracić z oczu tych, co nas kochają.
Jantarek wzruszył ramionami.
— Ależ to właśnie dobrze, że świat jest taki wielki, bo łatwo o różne ciekawe przygody. Wiesz, Zazulko, jak będę duży, zdobędę te wielkie góry, które są tam, na samym końcu świata. Widziałem nieraz, jak wschodzi z poza nich księżyc. Po drodze zdejmę go z góry i przyniosę ci go w podarunku.
— Ach to będzie świetnie! zaraz go wepnę we włosy — wykrzyknęła Zazulka.
Potem zaczęli wyszukiwać niby na karcie gieograficznej miejsc i przedmiotów znanych.
— Wiem już teraz wszystko doskonale — rzekła Zazulka, (która zupełnie nic nie wiedziała), ale nie mogę odgadnąć, co to są te małe czworokątne kamyczki, rozsypane na tamtem wzgórzu?
— To są, siostrzyczko, domy murowane, z których się składa stolica księstwa Żyznych Pól. Pamiętasz to wielkie miasto, przez które przejeżdżaliśmy, udając się na nabożeństwo do Pustelni? Są w niem aż trzy ulice, a jedna jest nawet kołowa.
— A ten strumyczek, co się tam srebrzy?
— To rzeka. O, a tam dalej nieco stary most kamienny.
— Czy to ten, pod którym łowiliśmy ze Szczerogębą raki?
— Tak, to ten sam. W jednej z jego framug stoi