Nazajutrz Zazulka, Jantarek i Szczerogęba przywdziali najwspanialsze szaty przygotowane dla nich przez Krasnoludków, poczem udali się do sali przyjęć. Po chwili nadszedł król Mikrus w przepysznym stroju monarchy. Za nim w długim szeregu szli najpierwsi dostojnicy państwa Krasnoludków, w pełnem uzbrojeniu i najdziwniejszych futrach, narzuconych na ramiona. U hełmów ich bieliły się skrzydła łabędzie. Przez okna, kominki i przewietrzniki wpadały coraz to nowe tłumy Krasnoludków i zajmowały każde wolne miejsce w sali. Pełno ich było nawet pod stołkami i ławami ustawionymi wzdłuż ścian.
Król Mikrus wstąpił na kamienny stół, na którym wznosiły się stosy świeczników, naczyń wyrobionych misternie w złocie, kufli i czar kryształowych... Poczem skinąwszy na Jantarka i Zazulkę, by podeszli ku niemu, rzekł:
— Zazulko, prawo plemienia Krasnoludków żąda, by cudzoziemka, która przez lat siedem przebywała w państwie naszem, uzyskała zupełną swobodę po upływie tego czasu. Dziś mija siódmy rok od czasu, gdy do nas przybyłaś. Byłbym złym obywatelem i złym królem, gdybym chciał dłużej zatrzymać cię u nas. Zanim jednako opuścisz nas, Zazulko, pragnąłbym przynajmniej — skoro sam poślubić cię nie mogłem — zaręczyć cię z tym, któ-