Strona:Anatol France - Komedja o człowieku który zaślubił niemowę.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

natychmiast powrócił dla sprawy o wiele ważniejszej i bardziej naglącej, niż poprzednia.
Gilles. Idę, panie sędzio. (Wychodzi).
Katarzyna. Co tobie się dzieje, mój drogi? Wydajesz się jakiś podrażniony. To może z tego, że dzień jest tak parny. Nie?... No, to może wiatr wschodni, czy nie myślisz? Albo może ryba, którą jadłeś na obiad — —
Leonard (wydając na szafie oznaki szaleństwa). Non omnia possumus omnes! Każdy ma swoją właściwość: kramarze mierzą łokciem towary, mnichy żebrzą, ptaki wszędzie robią nieporządek, a kobiety paplają, jak obłąkane. O, jakżeż ja żałuję, sroko jedna, że ci pozwoliłem podciąć twój język. Ale bądź spokojna; ten wielki doktór zrobi cię z powrotem równie niemą, jak przedtem. (Chwyta garściami pliki aktów nagromadzone na szafie i rzuca je na głowę Katarzynie, która zbiega zręcznie z drabiny i ucieka pa wewnętrznych schodach, krzycząc):
Katarzyna. Na pomoc! Mój mąż oszalał! Na pomoc!
Leonard. Alizon! Alizon!
Katarzyna. Na miłość boską, panie, czy pan chce zostać mordercą?
Leonard. Alizon, biegnij za nią, bądź wciąż koło niej, i nie pozwól jej zejść tutaj. Na Boga żywego, Alizon, nie pozwól jej zejść tutaj!!! Gdybym jej jeszcze chwilę słuchał, zwarjowałbym i sam Bóg nie