Strona:Anatol France - Komedja o człowieku który zaślubił niemowę.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to o połowę mniej... A co najgorsze, że staję się sam coraz bardziej nieswój i melankoliczny.
Fumée. Nie macie powodu po temu, panie sędzio. Zastanowiwszy się dobrze, możnaby w waszem położeniu dopatrzyć się korzyści wcale nie do pogardzenia.
Leonard. Nie wiecie co to jest, mistrzu Adamie. Kiedy trzymam w moich ramionach moją żonę, której postać jest tak piękną, jak najładniejszy posąg, no i która nie więcej od niego się odzywa, doznaję jakiegoś dziwnie niemiłego uczucia; sam nie umiem sobie zdać sprawy, żali nie mam do czynienia raczej z jakimś posągiem, automatem, lalką sztuczną, z jakąś machiną czarnoksięskim kunsztem utworzoną, niż z żyjącem boskiem stworzeniem; niekiedy też, rankiem, bierze mnie chętka wyskoczyć z łóżka, aby umknąć od tego djabelstwa.
Fumée. Cóż za przywidzenia!
Leonard. To jeszcze nie wszystko. Żyjąc ciągle obok niemowy, człowiek sam staje się niemym. Niekiedy chwytam się na tem, iż, podobnie jak ona, wyrażam się znakami. Któregoś dnia w sądzie zdarzyło mi się wydać wyrok na migi i skazać człowieka na galery zapomocą samych min i gestów.
Fumée. Nie macie się co nad tem rozwodzić, panie Leonardzie. Rozumie się samo przez się, że rozmowa z osobą niemą nie może być zbyt urozmaicona. Człowiekowi wnet sprzykrzy się gadać, kiedy nie może się doczekać odpowiedzi.