Strona:Anafielas T. 3.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
69

Henryk upadł u stóp krzyża;
Wrzawa co chwila się zbliża;
On się modli; wié, że śmierci
Już mu wybija godzina;
Słyszy w uszach głos Kiejstuta,
Słyszy już swych braci jęki;
Dosyć czekać! sam wychodzi.
Kiejstut przeciw niemu goni,
Hełm strąca, za włos porywa.
— A! trzymam ciebie, psi synu!
I zemsta moja gotowa,
Gotowa Bogóm ofiara! —

Henryk słowem ni skinieniem
O łaskę wroga nie prosił,
Wzrok tylko w niebo podnosił
I wszystko zbywał milczeniem.
A już się stos z bierwion suchych
W podworcu wielki zapalił;
Sam Kiejstut swoję ofiarę,
Wepchnął na jego wierzchołek;
Stanął i patrzy z pociechą,
Jak w mękach Niemiec wróg kona;
A tłuszcza w ręce poklasła,
I wielkiem — Łado! — zawrzasła. —

Teraz w pień załogę całą!
Lecą, i cięli bezbronnych