Strona:Anafielas T. 3.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
66

Młódź za oręż chwyta skora,
Konie siodła, ludzi zbiera.
Na dolinie tuman pyłu;
Po chorągwi znać czerwonéj,
Po maleńkich koniach Żmudzi,
Kiejstut swoich wiedzie ludzi;
Nie na sioła to bezbronne,
Lecz na zamki, lecz na grody.

— W Imię Jana! héj! kto żyje,
Kto udźwignie oręż, łuki,
Niech na mury śpieszy z nami!
Wróg nasz liczny; już nam wyje
W uszy pieśnią swą pogańską.
Prędzéj! do wrót i na mury!
Dość się modlić, odpoczywać,
Trzeba bronić! Ognia, wrzątku
I kamieni mu na głowy!
Powitamy, odepchniemy!
Niech zuchwały się nie waży
Na nas drugi raz porywać. —

Tak wołają, i co żyje
Na wał leci i na blanki,
Przez strzelnicę łuki mierzą,
Z murów kamieniami sypią,
A pogański zastęp mnogi
Zewsząd już otoczył górę,
Wszystkie wrota opanował,