Przejdź do zawartości

Strona:Anafielas T. 3.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
323

Gdzie Witold siedzi na wieży
I czeka jego powrótu;
Śpieszy, lecz z głową spuszczoną.
Nic śmié poselstwa objawić.
Witold rozpoznał na czole
Niedobrą wróżbę przyszłości.

— Mów mi złe, a mów mi skoro!
Na złe lekarstwo jest w ręku,
Póki wyleczyć je pora. —
— O Panie! — goniec mu szepce —
W Polsce źle słychać o tobie.
Radzi, żeś zerwał z Krzyżakiem.
Ani ci Wilna dać myślą.
Boją się, byś z większą władzą
Z Polskiego nie chciał uścisku
Wyrwać się swobodny w pole. —
— Tak! więc Polacy się boją!
Zgadli! o! zgadli myśl moję!
Niech jutro wojsko się zbiera;
Niech trzechset ludzi o świcie
Śpieszy drogami różnemi
I do Wilna wejdzie skrycie;
Niech się po mieście rozproszą
I głosu mego czekają.
Ja w tropy idę za niemi.
Sprawimy w Wilnie wesele,
Wesele siostrze Ryngali!