Przejdź do zawartości

Strona:Anafielas T. 3.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
284

Dawniejsza miłość? Pada na kolana,
— Jadwigo! — woła — modlę się przed tobą!
Porzućmy wszystko! jeszcze czas uciekać!
Za chwilę niedźwiedź po pastwę przybędzie.
Tyś moja! moja! —
— Nie twoja, Wilhelmie!
Jam Chrześcijanka, jam Polski Królowa!
Naprzód do Boga, a potém do kraju
Należę cała, i poświęcę jemu.
Na co napróżno serce mi rozdzierać?
Przyrzekłam Bogu, i Polsce przyrzekłam!
Bóg za nas dał się na krzyżu rozciągnąć,
A ja dla Boga nie miałabym święcić
Trochę boleści życia mizernego?
Jabym dla Polski, co mi matką była,
Nie miała stłumić boleści dziecięcéj? —

Wilhelm powstaje. — Nic od ciebie więcéj,
Nic nie posłyszę? —
— Idź! — rzekła — uciekaj!
Już słyszę dzwony i krzyki w ulicy —
Jagiełło jedzie. Spełni się ofiara! —
Wtém do drzwi idą państwa urzędnicy,
Starce z siwemi brody drzwi rozwarli,
Schylili głowy, w milczeniu czekają,
By ku nim wyszła. Wilhelm twarz osłonił,
Ucieka. Ona uklękła, i siły
Jeszcze w modlitwie szuka; potém wstała,