Strona:Anafielas T. 3.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
268

Rusin czołem bije w ziemię.
— Jam twój, Panie! ja i plemie,
Do ostatniéj krwi kropelki,
Do dziecięcia, co w kolebce
Pierś matczyną ssie dopiéro.
Każ, a spełnię, co rozkażesz,
Choćbym cztéry stradał życia. —

Życia twego mi nie trzeba,
Ale głowy, Semen, twojéj.
Wiész Witolda! On z Zakonem
Klin mi w moję Litwę bije,
Na połowę ją rozpłatał,
Z wszystkim wrogiem się pobratał
I rozpisał ziemie moje.
Mnie nie walczyć teraz z niemi,
Mnie gdzieindziéj los mój woła.
Ty wiész — Polska chce mnie Panem.
Dwóch państw losy się kojarzą.
Nie czas z nim prowadzić wojnę.
Niech powróci. Trok nie mogę,
Dam Podlasie, zamki liczne,
Dam dzierżawy, dam swobodę,
W równi z sobą go wywiodę;
Niech z Zakonem zerwie zmowę,
Mojéj Litwy dam połowę!
Słyszysz, Semen! Idź do niego,
Mów ode mnie, niech powróci,