Strona:Anafielas T. 3.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
186

Po grzbiecie bijąc go, zmuszą,
Ażeby powstał na nogi;
Ale napróżno; ból srogi,
Ani wycisną katusze
Jednego jęku z ust jego;
Martwy pod drzewem upada;
I wnet na rękach gromada
Do pętli z łyka go wznosi,
Z okrzykiem gardło mu ściska,
I wrzeszcząc, ciągnie za nogi.
Wojdyłło ducha wyzionął,
I piana z krwawéj paszczęki
Kłębiąc się, duszę wyniosła!

Spójrzała Marja, pobladła,
I nieruchoma, u drzewa,
Jęknąwszy, martwa upadła.

— Taka jest zemsta Kiejstuta! —
Spójrzał, i nazad na zamek
Śpieszy, wieść każe Jagiełłę.
On smutny za nim się wlecze;
Ani go Witolda słowa,
Słowa pociechy i zgody,
Z odrętwienia wywieść mogą;
Dusza i usta zamknięte,
Wzrok stępiały, wargi ścięte!

Na zamkowéj, na świetlicy,
Kiejstut usiadł przy ognisku;