Strona:Anafielas T. 3.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
135

Wprzódy trzeba zebrać siły,
Wprzódy oręż nam ukować. —

Gedymina zamek jeszcze
Krzyżacką nietknięty nogą;
Piérwszy raz na nim w gościnie
Niemiec miód Litewski spija.
O, wstań, wielki Gedyminie!
Wstań, na wnuka popatrz swego.
On z wrogami siadł u stoła,
On im w uśmiech usta stroi.
Wnuk-li to twój? z krwi to twojéj?

I Wojdyłło cóś tajemnie
Szepce Komturóm do ucha,
Dzban po dzbanie nosić każe,
Róg po rogu do nich wnosi.
I świecą się Niemców twarze;
On pić i spoczywać prosi,
Ciągle szepce, a Bojary
Trzęsą głową wyprawieni,
Patrzą u drzwi, patrzą z sieni,
I dziwują się téj zgodzie.

Kiejstut spójrzał, splunął w gniewie;
Co ma myśleć, sam już nie wié;
Syna na zamek posyła;
On zawrócił wojsko swoje,
Nie chce zgody, do Trok wraca.